historia poznania

HISTORIA POZNANIA

HISTORIA POZNANIA

O historii naszego ukochanego miasta napisano już wiele tomów, dlatego nie będziemy dokładać
kolejnej cegiełki do tak bogatej bibliografii tylko napiszemy o zupełnie innej historii:
historii, ale nie Poznania tylko historii poznania (się) naszej trójki.
Wchodząc w muzyczną konwencję najprościej byłoby napisać: „było nas trzech, w każdym z nas inna
krew” ewentualnie „2+1”, ale trafniejszym określeniem będzie chyba Tercet Egzotyczny
A dlaczego?
Logistyk, przedsiębiorca i handlowiec, trzy różne zawody, trzy różne osobowości, trzy (trudne)
charaktery…
A mimo to, a może właśnie dlatego jesteśmy kolejny rok razem a planów i pomysłów mamy na
następnych 10.
Każdy z tych pomysłów gwarantuje świetną zabawę dla naszych gości i także dla nas, bo uwielbiamy
to robić!
Jak to się zaczęło?
Posłuchajcie każdego z nas:

Sylwia:
„Jakby tak się zastanowić, jak TO się zaczęło właściwie, którego dnia, w jakim momencie? Super
byłoby pamiętać takie rzeczy, ale niestety, pamięć ludzka jest ulotna i tez pewnie przeciążona. Teraz
to mam wrażenie, że Tomka i Michała znam od zawsze…bo jak to było jak się nie znaliśmy, nie
rozmawialiśmy prawie codziennie czy nie pisaliśmy do siebie i to na każdy niemal temat, poważny i
mniej poważny. To się chyba tak ładnie nazywa – braterstwo dusz! Nie znasz kogoś, mija moment i
znasz go jakby od zawsze. To ja po namyśle jednak dochodzę do wniosku, że nie muszę pamiętać jak
się zaczęło ani dokładnie w którym momencie, a właściwie to nawet nie chcę, bo nie chcę myśleć jak
to byłoby bez nich, bo z nimi jest super i tak trochę jak w rodzinie! Czasem słońce, czasem deszcz
chociaż słońce znacznie częściej!
Nasza mini rodzinka Przewodnik Poznański trwa, mamy się dobrze, z roku na rok coraz lepiej i niech
tak zostanie. Faktem jest, że drogi nasze złączył kurs na przewodnika miejskiego, na początek
„posadził” nas w jednej klasie, a potem już poszło, trzy różne charaktery, trzy osobowości i jeden
pomysł na życie – Poznań jego historia…historia Poznania!”

Tomek:
„„Jak do tego doszło?
Nie wiem”
Słowami znanej wszystkim piosenki zaczynam próbę opisania początków mojej przygody z
przewodnictwem.
Pewnego pięknego dnia za namową małżonki, próbując przełamać wrodzoną nieśmiałość zapisałem
się na kurs przewodnika miejskiego. Wówczas nie zdawałem sobie sprawy, że ten krok niczym
wirująca kula śnieżna wywoła w moim życiu lawinę pozytywnych zdarzeń.
Już podczas pierwszych zajęć spotkałem grono pozytywnie zakręconych ludzi, których wspólnym
mianownikiem była chęć poznania historii miasta oraz skonsumowanie ciasta i kawy. Widząc w tej
zależności możliwość uzyskania potencjalnych korzyści w przyszłości, postanowiłem zostać naczelnym
baristą kursu.
Kawa i ciasto uzależnia tak samo jak dobre towarzystwo i nie zorientowałem się gdy w pewnym
momencie wspólna wizja i apetyt zbliżyła mnie do dwóch wyjątkowych osób: Sylwii i Michała.
Sylwia – uosobienie cnót, empatii i dobra wszelakiego, Michał – surowy niczym ojciec z
przeolbrzymim poczuciem humoru. Jeżeli dodamy szczyptę mojej nadwagi oraz wrodzonej
nieśmiałości i skromności musi powstać tercet znakomity.
Imię jego: „Przewodnik Poznański”
Nigdy nie spodziewałem się, że w tak krótkim czasie zrealizuje swoje pasje w tak dobranym
towarzystwie.”

Michał:
„Jak to się stało?
Najprościej chyba byłoby napisać, że Sylwia i Tomek to jedyne osoby na 20-osobowym kursie, które
kurtuazyjnie uśmiechnęły się po moich pierwszych dowcipach
A tak naprawdę to chyba to angielskie „flow”, czyli coś, co sprawia, że już po kilku minutach
wyczuwasz bratnia duszę, że masz wrażenie, że te osoby znasz od wielu lat, że nie musisz wymyślać
tematów do rozmowy, bo same „spływają” i każda przerwa w zajęciach okazuje się zbyt krótka.
Pierwsze integracyjne wyjście „na piwo”, potem następne….
I ta narastająca świadomość, że za chwilę skończy się kurs i co dalej?
Rozchodzimy się, każde w inną stronę i może czasem spotkamy się o 12 przy Koziołkach?
Tomek, jako najbardziej umuzykalniony członek naszego trio wymyślił event „Guide Band”,
przezabawną rzecz, o której wkrótce napiszemy dokładnie.
Wspólne (dla całego kursu) ognisko, śpiew i zabawa, a z tyłu głowy słowa naszego wykładowcy i
mentora, p. Tomka Łuczewskiego: samemu nic nie zwojujecie….
Tomku, jeśli nas czytasz: pozdrawiamy serdecznie i dziękujemy, bo to dzięki Tobie jesteśmy razem!
No to siedliśmy i wymyśliliśmy Przewodnika Poznańskiego
Sylwia, Tomek: dziękuję, że jesteście!
No i last but not least: trochę mi imponuje, że zamiast w gronie rówieśników licytować się, kogo gdzie
bardziej łupie i do którego lekarza-specjalisty są najkrótsze kolejki mogę z takimi
fajnymi” dzieciakami” robić takie fajne rzeczy!”

Dodaj komentarz