Wielkanocne zwyczaje i obrzędy w Wielkopolsce

Wielkanocne zwyczaje i obrzędy w Wielkopolsce.

Triduum Paschalne to najważniejsze wydarzenie w katolickim roku liturgicznym.
Oprócz swojego mistycznego charakteru dla większości Polaków to też okres związany z
wieloma obyczajami, których symboliki już w większości zapomnieliśmy, ale bez których nie
wyobrażamy sobie Świąt Wielkanocnych.
Pisanki, Wielkanocny Baranek czy Palmy Wielkanocne to atrybuty obecne w większości
domów.
Śmingus Dyngus czy Święconka to też nieodzowny element świątecznych dni.
My chcemy przypomnieć kilka tradycji, kiedyś powszechnych, a teraz praktycznie już
zanikłych.
Zaczynamy od:

„Palenie żuru”
Wielki Post to okres 40-dniowej, ścisłej diety, której kluczowym daniem był żur.
Sporządzano go z mąki żytniej na wodzie, zakwaszanym zaczynem chlebowym.
Spożywanie takiej „cienkiej” zupy przez blisko 7 tygodni dawało się we znaki praktycznie
każdemu, dlatego z wielką radością w Wielki Czwartek rozbijano, zakopywano a nawet
palono garnki z żurem.

„Boże Rany”
Bardzo popularna i do dzisiaj żywa tradycja wielkopiątkowa wiąże się z tzw. „bożymi ranami”.
Rodzice, a zwłaszcza matki, biły symbolicznie dzieci w tym dniu, a niekiedy też męża –
rózgami, paskiem lub rękami, wołając przy tym „Boże rany, Boże rany!”. Czyniono to na
pamiątkę biczowania Chrystusa.

„Topienie Judasza”
W Wielki Piątek o wschodzie słońca, mieszkańcy wielkopolskich wsi wychodzili w domów i
obmywali się wodą z naturalnych zbiorników wodnych, a więc z rzek i jezior. Wierzono, że
kąpiel w zimnej wodzie właśnie w ten dzień, będzie chronić przed chorobami przez cały rok.
Jest to zwyczaj wywodzący się z tradycji przedchrześcijańskiej. Słowianie uważali, że „woda
żywa” ma właściwości oczyszczające i uzdrawiające. Prawie zapomniany i praktykowany
tylko w niektórych wioskach jest zwyczaj, zwany „topieniem Judasza”. Tradycja ta sięga
przynajmniej XVIII wieku i jest podobna do topienia Marzanny, z tą tylko różnicą, że pali się
lub topi kukły wyobrażającej Judasza. Miała to być symboliczna kara za zdradę Chrystusa. 

„Przywoływanka”
Zwyczajem charakterystycznym dla północno-wschodniej i środkowej Wielkopolski oraz
Kujaw była tzw. „przywoływanka”, lub „zapowiadanie”. Polegała ona na tym, że w pierwszy
dzień świąt chłopcy wspinali się na dachy domów lub stodół i wymienili dowcipne rymowanki,
kierowane do wszystkich dziewcząt we wsi, zapowiadając co je czeka następnego dnia, czyi
w lany poniedziałek, podczas dyngusa. Wymieniano po kolei wszystkie przewinienia, jakie

popełniła dziewczyna w minionym roku, jak np. ile razy przypaliła jedzenie. Padała też kara,
jaka miała spaść na dziewczynę, polegająca na wylani na nią odpowiedniej ilości wiader
wody. Dziewczyna mogła jednak uniknąć przemoczenia, jeśli miała opiekuna, którym był
chłopak, któremu się podobała. Ten musiał ja „wykupić”, fundując chłopakom odpowiednią
ilość napoju wyskokowego.

„Emaus”
Pod tą nazwą kryje się zwyczaj odwiedzania w drugi dzień świąt wielkanocnych kościołów
położonych poza murami miejskimi. Tradycja ta nawiązuje do biblijnej opowieści o
zmartwychwstałym Chrystusie, który podążał do wsi o tej samej nazwie.
W Poznaniu celem spacerów bywał często kościół św. Jana Jerozolimskiego za Murami,
który w wiekach dawnych leżał daleko poza miastem. 

„Pochód z niedźwiedziem”
W drugi dzień świąt popularne były w Wielkopolsce pochody przebierańców po wsiach. W
centralnej, a po części i zachodniej Wielkopolsce, popularne były pochody z niedźwiedziem.
Niedźwiedź, to po prostu jeden z uczestników, który zakładał strój z powiązanej słomy
grochowej. Towarzyszyły mu najczęściej: dziad, baba, kominiarz, koń i diabeł. Uczestnicy
takiego pochodu żądali od napotkanych ludzi drobnych datków w postaci jajek, wędlin, czy
ciast, polewając wodą, albo strasząc opornych.

„Żandary”
Typowo poznańską tradycją są też Żandary, będąca lokalną odmianą zwyczaju opisanego
powyżej.
To przebierańcy, którzy chodzą po Ławicy w Wielkanocny Poniedziałek. Wśród Żandarów
zawsze jest ksiądz, kominiarz, policjant, grajek i baba. Żandary chodzą po domach prosząc
gospodarzy o datki i obiecując szczęście i powodzenie dla domu przez cały rok. Niektórzy
nawet mogą dostać na szczęście pałką od policjanta… Przejście Żandarów kończy wspięcie
się na komin miejscowej piekarni, podczas któego baba obowiązkowo musi pokazać majtki
na szczęście. Oczywiście Śmiegus-Dyngus obchodzi się tu tak samo jak w pozostałych
częściach kraju, ale Żandary są unikalną tradycją, w dodatku typową wyłącznie dla jednej
dzielnicy Poznania – dla Ławicy. I tym radosnym akcentem kończy się świętowanie
Wielkanocy w Wielkopolsce.

Dodaj komentarz