You are currently viewing Ratusz Poznański – legenda o hejnale

Ratusz Poznański – legenda o hejnale

Charakterystyczną sylwetkę poznańskiego ratusza znają chyba wszyscy. Jest to najpiękniejszy
budynek w Poznaniu, a pewnie i jeden z najpiękniejszych w Polsce. Od prawie 500 lat wznosi się na
Starym Rynku, a jego wieża widoczna jest z daleka.
I właśnie w tej wieży, tuż pod wielkim zegarem znajduje się pomieszczenie zwane izbą trębacza
ratuszowego.
Trębacz ratuszowy to była bardzo ważna i szanowana postać w mieście, do jego obowiązków należało
nie tylko odgrywanie hejnału, ale także czuwanie nad bezpieczeństwem miasta.
Jeśli na przykład gdzieś wybuchł pożar, to on trąbił na alarm, wzywając mieszkańców do pomocy przy
gaszeniu pożaru.
Dawno, dawno temu funkcję te pełnił poczciwy Przemko.
Miał on syna Bolka, którego ulubionym zajęciem było przebywanie na galeryjce wieży.
Codziennie całymi godzinami przesiadywał tam, obserwując, co dzieje się tam daleko, daleko na dole.
Z tej wysokości ludzie wyglądali jak krasnoludki, a przejeżdżające powozy jak dziecięce zabawki.
Pewnego razu, gdy Bolko zapatrzył się na wozy dowożące towar do kramów stojących na Rynku coś
czarnego runęło mu do stóp.
Chłopiec przeraził się bardzo, ale po chwili zorientował się, że to ptak – czarny kruk ze złamanym i
krwawiącym skrzydłem.
Bolko ostrożnie go podniósł i poszedł z nim do izby, w której zamieszkiwał z ojcem.
Tam delikatnie obmył ranę i posmarował gojącą maścią.
Przez kilka dni troskliwie go pielęgnował, smarując ranę i karmiąc.
I tak minął niespełna tydzień, gdy pewnej nocy chłopca obudziły lekkie uderzenia w rękę.
Bolko otworzył oczy i ze zdumieniem zobaczył maleńką postać, okryta purpurowym płaszczem, z
koroną na głowie.
Nie bój się, przemówiła tajemnicza postać. Jestem królem kruków, któremu strzelec miejski
przestrzelił skrzydło.
Twoje dobre serce i troskliwa opieka uratowały mi życie.
Gdyby nie Ty, to na pewno bym umarł!
Niestety, nadeszła chwila rozstania, muszę wracać do mojego ludu kruczego.
W podzięce za to wszystko, co dla mnie zrobiłeś zostawiam ci ten oto mały upominek.
Powiedziawszy to wyciągnął spod płaszcza małą, srebrną trąbkę i dodał:
jeśli będziesz kiedykolwiek w potrzebie, zatrąb na tej trąbce 4 razy, z każdego narożnika i czekaj na
mnie z ufnością.

A teraz żegnaj…..
postać zamieniła się z powrotem w kruka i odfrunęła w mrok.
Bolko posmutniał i długo nie mógł zasnąć, wpatrując się w noc za oknem.

Nazajutrz wyszukał mocny rzemień i zawiesił trąbkę na piersi, nie rozstając się z nią nawet na chwilę.
Mijały lata, chłopiec wyrósł na dorodnego młodzieńca, pomagając ojcu w pracy i przyuczając się do
wojskowego rzemiosła jako miejski strażnik.
I wtedy nastały ciężkie czasy dla Poznania. Nieprzyjaciel wtargnął do Polski i wkrótce jego wojska
stanęły pod murami miasta.
Zaczęły się ciężkie walki, mieszkańcy dzielnie się bronili, ale wrogich oddziałów było o wiele, wiele
więcej. Gdy z ogromną siłą uderzyli od strony Bramy Wrocławskiej wydawało się, że upadek miasta będzie
tylko kwestią godzin.
Starcy, kobiety i dzieci schronili się w podziemiach kościołów, a mężczyźni zaciekle odpierali
nieprzyjacielskie ataki.
Bolko z przerażeniem patrzył na to, co się dzieje i w tym momencie przypomniał sobie o trąbce!
Błyskawicznie wbiegł na ratuszową wieżę i zatrąbił na swojej srebrnej trąbce we wszystkie strony
świata.
Po chwili ujrzał za sobą znajomą postać w purpurowym płaszczu i koronie na głowie.
Z dołu słychać już było tryumfalne ryki atakujących, ale król kruków rzekł: bądź spokojny, pomoc jest
już blisko!
Powiedziawszy to wyjął zza pazuchy złotą trąbkę i nad miastem rozległ się królewski sygnał.
Jeszcze nie zdążył wybrzmieć dźwięk hejnału, a na niebie pokazały się ogromne, czarne chmury, które
zbliżały się z ogromną prędkością!
Były to nieprzebrane stada kruków, nadlatujące ze wszystkich stron!
Z przerażającym krakaniem runęły na wojska nieprzyjaciela, bijąc skrzydłami po twarzach
napastników.
Wrogowie, myśląc, że to sam diabeł ich zaatakował, rzucali broń i zaczęli uciekać w popłochu.
Kruki nie zaprzestały walki i ruszyły w pogoń, zabijając swoimi mocnymi dziobami napastników.
Bolko jak urzeczony patrzył na to, co dzieje się u jego stóp. Ocknął się dopiero, gdy ostatni
nieprzyjacielski żołnierz legł na polu bitwy.
Odwrócił się, by podziękować wybawcy, ale króla kruków już nie było!
Tylko na horyzoncie niewyraźnie majaczyła w oddali jego sylwetka na czele odlatującego stada.
Żegnaj królu! wykrzyknął młodzieniec. Stokrotne dzięki!
Wielka radość zapanowała w mieście. W nagrodzie za uratowanie miasta wybrano Bolka wójtem
Poznania i postanowiono, by na pamiątkę tego wielkiego zwycięstwa trębacz ratuszowy grał co
godzinę z każdego narożnika wieży hejnał króla kruków.
I właśnie ten hejnał słyszymy codziennie w południe, gdy niesie się nad dachami staromiejskich
kamieniczek przypominając o dzielnym Bolku i królu kruków.
Kruki już nie przylatują, czarodziejska trąbka zaginęła gdzieś bezpowrotnie, ale pozostał nam hejnał.

Dodaj komentarz