Wszyscy znamy historię o tym, jak trzej bracia: Lech, Czech i Rus po wielomiesięcznym poszukiwaniu
nowej siedziby znaleźli piękną dolinę, otoczoną kilkoma wzgórzami i wieńcem niewielkich jezior.
To miejsce na swoją siedzibę wybrał Lech, nazywając swój gród Gnieznem, od gniazda orła, które tam
zobaczyli.
Jak wiadomo, Czech i Rus ruszyli dalej, pierwszy na południe, a drugi na wschód.
Minęło kilkanaście lat, nadeszła kolejna pogodna, złota jesień.
To najlepsza pora na wielkie łowy i zebranie zapasów na zimę.
Książę ze swoja drużyną ruszył więc na zachód, w stronę gęstej puszczy, ostoi zwierzyny.
Łowy były udane, wozy zapełniły się upolowanymi jeleniami, sarnami, a nawet turami. Wkrótce
dotarli do miejsca, gdzie rzeczka Cybina uchodziła do Warty i tam postanowili rozbić obóz.
Krótko przed wieczorem od północy zabrzmiał w puszczy odległy głos rogów. Ani chybi wróg nasze
ziemie najechał – rzekł zaniepokojony Lech. Cofnijmy się na skraj ;lasu i przygotujmy do obrony.
Wojowie zajęli dogodne miejsca, łucznicy wyciągnęli strzały z kołczanów, a oszczepnicy chwycili swoje
oszczepy.
Odgłos rogów zbliżał się coraz bardziej, słychać było już tętent końskich kopyt i gwar ludzkich
głosów…
Z puszczy wyłonił się spory oddział, na którego czele jechało dwóch wodzów.
Książę dał znak do zadęcia na rogach bojowego sygnału i krzyknął w stronę przybyszów: kim jesteście
i czego szukacie na mojej ziemi?
Ziemia to niczyja, a tobie nic do tego, co tutaj robimy – odkrzyknął jeden z wodzów.
Lech, słysząc taką butną odpowiedź nie wahał się ani chwili i wydał rozkaz do ataku!
Wojowie wyskoczyli z lasu i ruszyli na wroga! Już mieli skrzyżować miecze, gdy książę nagle ze
zdumieniem wykrzyknął: Czech! Rus! Bracia moi!
Zaskoczeni żołnierze stanęli jak wryci i opuścili miecze, a trzej bracia padli sobie w ramiona, witając
się serdecznie!
Aby godnie uczcić to niezwykle spotkanie Lech kazał rozpalić ogniska i upiec nad nimi upolowaną
zwierzynę.
Przy tak obfitym jadle, mocno popijanym miodem bracia na zmianę zaczęli opowiadać o swoich
wędrówkach.
Czech i Rus zdali relację ze swojego pobytu u innych Słowian: Obodrytów i Wieletów, Ranów na
wyspie Rugii a nawet u Wagrów w ich grodzie Lubeka.
Wspominali, jak wszystkie te plemiona zjednoczyły się we walce z Germanami, których my Niemcami
zwiemy, bo naszej mowy nie znają.
Za pomoc w bojach obdarowano nas hojnie i teraz wracamy do naszych siedzib.
Po licznych toastach wznoszonych na przemian przez wszystkich braci głos znów zabrał Lech:
Na zawsze w naszej pamięci pozostanie ten dzień, bowiem w tym dniu POZNAN był mój brat Czech i
POZNAN był mój brat Rus, bracia moi, z którymi po wielu latach było mi dane spotkać się w tym
miejscu!
Na pamiątkę tej radosnej uroczystości wzniosę w tym miejscu gród, który nazwę POZNAN!
Wkrótce przy ujściu Cybiny do Warty powstał gród, a wokół niego podgrodzie, gdzie swoją siedzibę
mieli kupcy i rzemieślnicy.
Poznań tak pięknie się rozwijał, że wkrótce wkroczył też na lewy brzeg Warty i tutaj najbardziej się
rozbudował.
Minęły setki lat, Poznań rozrósł się do ponad półmilionowej metropolii i tylko jego nazwa przypomina
o spotkaniu trzech braci…