Już za kilka dni Wigilia. Dla katolików to oczekiwanie na narodziny Jezusa, dla innych okazja do
rodzinnych spotkań przy wigilijnym stole, ale dla dzieci to dzień, gdy prezenty przynosi…właśnie kto?
Na wschód od Konina, gdzie wiadomo co się zaczyna po raz kolejny pojawia się święty Mikołaj.
Po raz kolejny, bo pierwszą wizytę złożył przecież 6 grudnia.
Nie bez powodu tego dnia, a właściwie tej nocy, bo wiąże się z tym bardzo sympatyczna legenda.
Nawiązuje ona do postaci św. Mikołaja z Miry, biskupa żyjącego na przełomie III i IV wieku.
W czasach, gdy młody Mikołaj był jeszcze osobą świecką miał bardzo bogatego i chciwego sąsiada,
który ciągle naigrawał się z pobożności chłopaka. Bóg ukarał bogacza za jego szyderstwa pozbawiając
go całego majątku.
Zdesperowany sąsiad popadłszy w nędzę chciał sprzedać swoje trzy córki w niewolę, bo nie mógł im
zapewnić posagu.
Mikołaj postanowił uratować dziewczyny i trzykrotnie, pod osłoną nocy, wrzucał przez okno
pieniądze przeznaczone na posag dla każdej kolejnej siostry.
Na pamiątkę tego wydarzenia św. Mikołaj zjawia się w nocy i niepostrzeżenie podrzuca prezenty do
butów.
Dlatego w Wielkopolsce dajemy mu już spokój we Wigilię i wypatrujemy Gwiazdora.
A skąd się wziął?
Według tradycji, we wigilię Bożego Narodzenia od domu do domu wędrują grupy kolędników, zwane
gwiazdorami. Na czele orszaku, ubrany w wywinięty na lewą stronę kożuch i baranią czapę idzie
wysłannik gwiazd, czyli Gwiazdor.
Kolędnicy śpiewają kolędy, w zamian gospodarze wręczają im drobne upominki.
Z czasem Gwiazdor zaczął pojawiać się sam.
Wg Oskara Kolberga :
„Przychodząc do czyjegoś domu, puka gwiazdor kijem we drzwi, wchodzi, a pochwaliwszy Pana Boga,
zapytuje, czy są grzeczne dzieci. Gdy rodzice odpowiedzą, że tak lub nie, wtedy im gwiazdor każe drąg
całować.
Dzieciak przedstawiony jako zły i nieposłuszny, otrzymuje zgniłe jabłko albo zgniłą perkę i smagany
jest batem.
Jeżeli grzeczny i pacierz dobrze powiedział, chwali go i obdarza z koszyka. Odchodząc, napominają
gwiazdory rodziców, jak się mają z dziećmi obchodzić, i zapowiadają przybycie swe na przyszły rok…”
Wizyta Gwiazdora odbywała się w poważnej atmosferze. To była osoba z innego świata, udzielająca
rad, nieszczędząca też złośliwych uwag czy komentarzy.
Sprawiał wrażenie wiedzącego wszystko o wszystkich (co akurat w małych, wiejskich społecznościach
nie było trudne).
W dziecięcej wyobraźni urastał do niezapomnianego symbolu, budzącego zarówno przerażenie jak i
ciekawość oraz ogromna ulgę i radość, gdy pochwalił i wręczył drobny choćby prezent.
Szkoda, że ten prawdziwy Gwiazdor praktycznie przeszedł już do historii, a dziecięcą wyobraźnią
zawładnął marketingowy wymysł Coca Coli sprzed prawie stu lat, czyli rumiany staruszek w
czerwonym kubraczku.