Narodowe Święto Niepodległości, czyli rocznica (już 104-ta) odzyskania niepodległości po 123 latach
niewoli.
Teoretyczne radosny dzień, okazja do świętowania na festynach, pochodach i innych tego typu
imprezach.
A praktycznie prawie w całej Polsce okazja do zadymy i udowadnianie za pomocą kamieni i wyzwisk
kto jest prawdziwszym Polakiem.
My Poznańczycy niepodległość wywalczyliśmy sobie sami, parę miesięcy później podczas jedynego,
zakończonego pełnym sukcesem powstania w naszej historii, czyli Powstania Wielkopolskiego.
Dlatego 11 listopada w Poznaniu to nie jest dzień pełnej przemocy licytacji na większy patriotyzm,
tylko okazja do świętowania imienin św. Marcina, patrona głównej ulicy centrum miasta i kulinarnego
symbolu Poznania, czyli rogali świętomarcińskich.
Z pełną historią tego wypieku, opowieścią o pewnym proboszczu parafii Kościoła św. Marcina i
surowymi wymogami, jakie musi spełniać rogal, by zyskać dumną nazwę „świętomarciński”
zapoznacie się w naszym leksykonie.
Najważniejsza teraz wiadomość to ta, że rocznie w Poznaniu sprzedaje się ok. 1.000 ton rogali, z
czego połowę właśnie 11 listopada.
Prosta arytmetyka wskazuje, że statystyczny poznaniak zjada tego dnia prawie kilogram
półfrancuskiego ciasta pełnego białego maku, orzechów włoskich i innych bakalii zawiniętego w
kształt końskiej podkowy.
Smacznego Wszystkim!